Rozdział I

 

Nikozja, Cypr, czerwiec 2016 r.

 

 

Ozen Bayramoglu skończył siedemdziesiąt trzy lata, ale wygląda znacznie młodziej. Jest cypryjskim Turkiem i właścicielem niewielkiej restauracji oraz położonego po drugiej stronie ulicy sklepiku z antykami i pamiątkami, w którym Wanda od dziesięciu minut szpera wśród staroci.

O, mam! – woła i przynosi niewielką rzeźbioną w drewnie szkatułkę. Spogląda na mnie, uśmiecha się i pyta: 

Podoba ci się?

Ładna! – potwierdzam.

Skrzyneczka rzeczywiście wygląda atrakcyjnie. Jest nieduża, ma szesnaście centymetrów długości, dziesięć szerokości i około sześciu wysokości. Wykonano ją z ciemnobrązowego drewna o niejednolitej barwie, gładkiego i błyszczącego, choć z kilkoma zarysowaniami i ubytkami. Ma dość grube dno, a na górnym wieku, poza środkowym prostokątnym fragmentem, wyrzeźbiono charakterystyczny dla starożytnej sztuki motyw, czyli liście akantu. Wewnętrzne ścianki są ciemne, niemal czarne i trochę brudne. Szkatułka jest zaskakująco ciężka, co chyba wynika z gęstości tropikalnego drewna, z którego została wykonana, oraz grubego dna. Pokrywa ją warstwa kurzu, którą Wanda częściowo starła. Prezentuje się jednak ładnie i nie ulega wątpliwości, że jest bardzo stara. Trzeba przyznać, że Wanda wyszukała atrakcyjny prezent.

Gdzie ją znalazłaś? – Ozen zdumiony patrzy na skrzyneczkę. – Nie widziałem jej chyba ze dwadzieścia lat. Właściwie nie jest na sprzedaż, nawet nie wiem, skąd się wzięła w sklepie. Jest w rodzinie od ponad sześćdziesięciu lat. Widziała wiele, towarzyszyła mi w ogromie nieszczęść. Ale jeśli bardzo chcecie, sprzedam ją – mówi i pakuje skrzynkę w papier. – Może akurat wam przyniesie szczęście.

Wręcza pakunek i zaprasza na wino do swojej położonej naprzeciwko restauracji. Właśnie w niej, przed czterema laty, poznaliśmy się z Ozenem. Po kilku godzinach zwiedzania Nikozji wstąpiliśmy tam, by coś przegryźć. Zerrin, jego córka, podała wówczas smaczny kebab, a potem znakomite ciasto nasączone syropem i słodkie wino domowej roboty. Ozen przysiadł się do stolika, nalał wina do kieliszków i zaczął rozmowę. Potem poprosił córkę o następny dzban wina i tak od słowa do słowa rozgadał się na dobre. Opowiedział historię swojego życia.

Urodził się w niewielkiej mieścinie, położonej na zachód od Nikozji, którą Grecy nazywali Morfu, a Turcy – Güzeyurt. Obie społeczności żyły we względnej zgodzie, choć jedni i drudzy nie przepadali za sobą, a dzieci wychowywano w nieufności do greckich bądź tureckich sąsiadów. Miał piętnaście lat, gdy jego ojciec wrócił do domu pobity przez Greków. Sytuacja polityczna na Cyprze była wówczas napięta. Doszło do walk między Grekami i Turkami. Jego ojciec, członek VOLKAN-u1, uczestniczył w nich aktywnie. Niedługo później greccy partyzanci zabili go. Wtedy Ozen związał się z VOLKAN-em.

Dwa miesiące po śmierci ojca – wspominał – wracając z pracy, zobaczyłem przed domem zbiegowisko. Okazało się, że godzinę wcześniej do domu wpadła grecka bojówka. Zabili mamę i moją młodszą, trzynastoletnią siostrę.

Po tym dramacie wyprowadził się z Morfu do Nikozji. Zamieszkał w północnej części miasta, gdzie większość stanowili Turcy. Założył stragan z owocami i warzywami. Osiemnastoletnią Cezvę poznał, gdy kupowała u niego owoce. Zakochał się do nieprzytomności. Po pół roku znajomości pobrali się. Cezva urodziła syna, a potem dwie córeczki. Wiodło się im dobrze, więc kupił stary dom i założył restaurację z kebabami, a potem sklep z antykami. Był przekonany, że los wynagradza mu nieszczęścia. Pomylił się, historia znów odmieniła jego życie. W 1974 roku uśpiony konflikt grecko-turecki wybuchł na nowo. Do obrony rodaków tym razem włączyła się armia turecka, która dokonała inwazji na północny Cypr. Wkrótce spadochroniarze zajęli północną część Nikozji.

Kiedy zobaczyłem tureckich spadochroniarzy wkraczających do naszej części miasta – wspominał – ucieszyłem się. Byłem wówczas w restauracji, a żona z dziećmi wyszła na zakupy. Po chwili usłyszałem odgłosy walk w pobliżu. Zamknąłem bar i wybiegłem po nich. Niedługo szukałem. Dostrzegłem całą czwórkę leżącą w kałużach krwi na niewielkim skrzyżowaniu, niedaleko stąd, o tam. Prawdopodobnie trafił w nich pocisk z moździerza lub granat. Wszyscy nie żyli…

Dwa lata później Ozen ożenił się ponownie. Z tego związku ma córkę, której powierzył prowadzenie restauracji, oraz wnuczkę, którą kocha nad życie. Ale szczęśliwy nie jest.

 

Teraz znów siedzimy w jego restauracji, popijamy wino i rozmawiamy.

Czasami myślę – mówi – że wszystkie nieszczęścia zaczęły się od chwili, gdy tata kupił mamie w prezencie tę szkatułkę, którą właśnie wam sprzedałem. Zaraz potem siostra, która chciała zobaczyć, co jest w środku, sięgnęła po nią na półkę, spadła z krzesła i złamała nogę. Kilka dni później mama otworzyła pudełeczko i wtedy zerwał się żyrandol i skaleczył ją. A potem, o czym już mówiłem, pobili, a następnie zabili ojca. Podarowałem ją żonie i ona też zginęła. Później skrzyneczka gdzieś się zawieruszyła i zapomniałem o niej.

Wanda spogląda z niepokojem na niewielki pakunek, a następnie na Ozena. Turek uśmiecha się do niej: – Ej tam, nie ma powodu do niepokoju. To przecież zbieg okoliczności. Chyba nie wierzysz w takie bzdury? Ot, zwyczajna kasetka na kobiece drobiazgi, tyle że bardzo stara. Żadnych złych mocy ani tajemnic nie zawiera. Nie wierz w bajdurzenie starego człowieka.

 

Tydzień po tej rozmowie wróciliśmy z Cypru do domu. Wanda postawiła szkatułkę na szafce lustra w holu. Włożyła do niej zegarek, kluczyki do swojego samochodu i kilka drobiazgów, które zabierała, wyjeżdżając do miasta.

1 VOLKAN – Organizacja Bojowa Turków Cypryjskich dążąca do podziału Cypru na część grecką i turecką.

 

Wydawnictwo Bernardinum Sp. z o.o. , ul. Bpa Dominika 11, 83-130 Pelplin

(+48) 58 531-64-81 - Dział Sprzedaży Książek i Prenumeraty czasopism